Dużo się ostatnio mówi o bioetyce. Powstają na ten temat nawet książki naukowe, które zawierają artykuły przygotowane przez byłych lub obecnych lekarzy czy ludzi związanych w jakiś sposób z medycyną. Oczywiście najczęściej wspomniane artykuły napisane są w tonie negatywnym – autorzy narzekają w nich na postępowanie swoich kolegów po fachu.
Najwięcej miejsca poświęca się oczywiście kwestii tzw. eksperymentów medycznych. W tych nietypowych badaniach chodzi o to, że lekarze je prowadzący nie mogą zapewnić swoim pacjentom (a tak naprawdę uczestnikom eksperymentów), że ich wyleczą. To, jak zadziała konkretny lek, będzie miało znaczenie nie dla tego pacjenta, który wziął udział w eksperymencie, a dla przyszłych pokoleń. Wielu ludzi podchodzi z pewną rezerwą do tego typu medycznych eksperymentów – i słusznie! Jednak wydaje się, że nie tylko wspomniane, lekko podejrzane badania nie są zgodne z etyką lekarską. Bo jak wytłumaczyć umowy zawieranie między doktorami a firmami farmaceutycznymi? Pacjenci stają się coraz bardziej podejrzliwi – i nie ma się co dziwić, że tak się właśnie dzieje. Cierpią na tym te firmy, które produkują rzeczywiście skuteczne leki czy urządzenia medyczne (jak choćby waterpik irygator).